social social
1588
BLOG

Kobieta i mężczyzna po szwedzku - cz. 2

social social Polityka Obserwuj notkę 38

 

Zgodnie z leninowskim hasłem, że trzeba się uczyć, uczyć i jeszcze raz uczyć, Szwed równouprawnienia uczy się przez całe życie i ciągle na nowo, bo ciągle front walki o równość płci obojga występuje z coraz to śmielszymi hasłami.
 
Już w przedszkolach chłopcy i dziewczęta na przemian bawią się w typowo męskie i w typowo żeńskie zabawy. Niektóre przedszkola, jak np. Tittmyran w Gavle, ma wpisane nawet w swoim statucie i planie nauczania „przeciwdziałanie tradycyjnemu podziałowi ról płci oraz działanie na rzecz równouprawnienia chłopców i dziewczynek”. Równouprawnienie dotyczy nawet najmniejszych szczegółów, np. w jednym ze sztokholmskich przedszkoli w ramach projektu szerzącego równouprawnienie, nauczycielom nakazano witać się z dziećmi zawsze w taki sam sposób. Niejaka Camila Lindberg, kierownik przedszkola, odkryła, że nauczycielki witając się z dziewczynkami często komentują ich ubranka, w stylu „o jaki piękny sweterek”, podczas gdy rzadko prawią takie komplementy chłopcom. Dlatego też zakazała nauczycielom komentować ubrań dziewczynek, choć te ostatnie zdawały się to lubić. Zapewne nie rozumieją jeszcze, że chodzą tam po to by stać się w pełni wyzwolonymi Szwedkami, a droga ku temu celowi pełna jest wyrzeczeń. Dodatkowo zaobserwowano, że spośród postaci z literatury dziecięcej idolami chłopców są najczęściej mężczyźni, a idolami dziewczynek kobiety. By to zwalczyć, nauczycielki opowiadając historie często zmieniają płeć głównego bohatera/bohaterki. W ramach przedszkolnego teatrzyku dzieci wystawiały natomiast „KSIĘCIA na ziarnku grochu”....
 
Zresztą to przedszkole w Sztokholmie to mały pikuś w porównaniu z tym co zaserwowano dzieciom we wspomnianym przedszkolu w Gavle. Przedszkole to postanowiło być przodownikiem i wzorcem w nauce równouprawnienia. Personel wydawał nawet podręcznik w tym zakresie, a jedna z pedagogów Kajsa Wahlstrom jeździ ciągle po całym kraju i prowadzi szkolenia dla nauczycieli. O ile w Sztokholmie to był jakiś tam projekt i pewnie padł wraz z odcięciem pieniędzy, o tyle w Gavle dzieci miały to równouprwanienie non-stop. Aby uświadomić jaki sort ludzi eksperymentował tam na dzieciach, może wspomnę ponownie słowo „szok”. Tak, takim zwrotem, a konkretnie „płciowym-szokiem” (genuschock) określili ci przedszkolankowie swoją reakcję na film, na którym uwieczniono życie i funkcjonowanie tych dzieci w przedszkolu. Okazało się bowiem, że chłopcy różnią się bardzo w swoim zachowaniu od dziewczynek, a nauczyciele utwierdzają nieświadomie dzieci w ich różnych rolach płciowych (np. zwracając się do nich w różny sposób). To był dla nich szok. Przedszkole to budziło pewne protesty, ale pani Kajsa tłumaczyła, że tu chodzi oto by dzieci mogły płynnie w przyszłości „przechodzić” między różnymi rolami i stwierdziła, że to tak jak z grą na pianinie - „jak nudnie by to było gdyby można było grać jedynie pięcioma środkowymi klawiszami, człowiek chciałby przecież zagarać na całym pianinie”. W obronie przedszkola wystąpiła później para wychowanków: Elin i Niklas, stwierdzając, że „Tittmyran nie był żadną pralnią mózgu”. Nie jestem jakiś uprzedzony specjalnie, ale patrząc na zdjęcie tego gościa (http://wwwc.svd.se/dynamiskt/idag/did_17094576.asp) to myślę, że coś jednak na rzeczy jest – choć oczywiście to żaden dowód, paru znajomych, którym to wczoraj pokazywałem nie widziało w tym nic specjalnego, więc może tylko ja to tak odbieram.
 
Zresztą na samej gadaninie i filmowaniu dzieci niczym jakiś słoni w ZOO się nie kończy. Pedagog Anita Hellman opowiada w Svenska Dagbladet jak to w ramach eksperymentu w jednym z przedszkoli ubrali w bardzo ładną sukienkę księżniczki – najpierw dziewczynkę, a potem chłopca. I strasznie pani Hellman się dziwiła, że dziewczyna spotkała się z wyrazami podziwu, a chłopiec został wyśmiany i jeszcze przez wiele dni było mu przykro. Tym bardziej, że pedagog natychmiast podjął dyskusję z dziećmi i wyjaśnił, że i chłopcy mogą ubierać się w sukienki. Dlatego też postarano się by przy następnych okazjach również chłopcy bawili się w sukienkach. Efekt był pozytywny.
 
Podobne przebieranki chłopców w dziewczynki mają miejsce np. w czasie święta św.Łucji, kiedy stara się „podejść” chłopców tak by i oni chcięli być Łucją i nosić na głowie koronę. W innym przedszkolu w zabawie w Batmana, Batmanem była dziewczynka, na dodatek w różowym stroju...
Ten ostatni przykład wydaje się szczególnie podejrzany, gdyż dziewczynka rzekomo zarzuciała chłopców sama z siebie serią argumentów, m.in, że ma w domu film z różowym Batmanem. Jak to czytałem, było oczywiste, że wcześniej została poinstruowana przez nauczycielkę, jeśli w ogóle nie było tak, że nauczycielka brała aktywny udział w tej "rozmowie", ale na to akurat dowodu nie mam.
 
W jednym z artykułów znalazło się wyjaśnienie też tego specyficznego stylu ubierania się Szwedek. Otóż zaobserwowano, że dziewczynki reagują ostro, gdy któraś mając na sobie sukienkę siada w rozkroku tak, że widać majtki (czy raczej „kalesony” ) tłumacząc, że „duże dziewczyny tak nie siadają”. Komentująca to zdarzenie nauczycielka jako pozytywne wręcz odbiera to, iż dziewczynka, która to zrobiła zignorowała te protesty, bo przecież „chłopcy mogą siedzieć tylko w kalesonach”.
 
Ta walka o równość płci trwa i później przez całą szkołę podstawową i średnią. Jednak pomimo wielu starań kończy się ona niepowodzeniem. Według RFSU (Instytut Państwowy d/s Informacji /Edukacji Seksualnej – to bardzo odległe tłumaczenie, ale trudno mi o coś bliżeszgo) dzieci w szkołach zamiast tępić w sobie podział na rolę płci, tylko te role w sobie wzmacniają, tak przynajmniej wynika z raportu z roku 2006. W każdym planie nauczania wpisane jest nawet propagowanie równouprawnienia.
 
Prawdziwy cyrk zaczyna się na studiach. Po pierwsze – prawie wszystkie kierunki mają wpisane jako „jeden ze swoich filarów” walkę o równouprawnienie (tak było w moim przypadku choć studiowałem niewinną filologię). Po drugie – niektóre kierunki są obiektem zainteresowania poprawiaczy od równości, których niepokoi nierówny rozkład płci na poszczególnych kierunkach. I niestety nie daje to efektu. Kobiety nadal wybierają zawody pielęgniarek, położnych, terapeutek, pedagogów, czyli takie, które są gorzej opłacane. Natomiast mężczyźni jak na złość zamiast interesować się położnictwem, bardziej ciągną do kierunków technicznych i np. prawa, które daje wyższe pensje. Kiedyś w telewizji jakaś feministka-poseł (!!) tłumaczyła, że jedynym rozwiązaniem jest wprowadzenie parytetu, tak żeby i na położnictwie i na studiach inżynierskich było po równo kobiet i mężczyzn.
 
Parytet obejmuje też kadrę. Uczelnie starają się zatrudniać po równo kobiety i mężczyzn. Jest to oczywistym absurdem i kończy się tworami w postaci działalności „naukowej” pani Evy Lundgren. Pani Lundgren jest profesorem na Uniwersytecie w Uppsali (notowanym zwykle między 40 a 60 miejscem na liście 500 uniwersytetów świata) i szefem Instytutu d/s tzw. gender studies. Zasłynęła w roku 2005, gdy w filmie dokumentalnym „Wojna płci” (Konskriget) przybliżono społeczeństwu pewne fragmenty jej twórczości naukowej, z której wynikało, iż znaczna część szwedzkich mężczyzn jest członkami różnych grup satanistycznych mordujących kobiety oraz że jakiś gigantyczny procent kobiet jest regularnie przedmiotem gwałtów satanistycznych. Na dodatek okazało się,   że jedynymi źródłami jej było parę artykułów w bulwarówkach (m.in. sprawa dziewczyny, która oskarżyła ojca o przynależność do grupy satanistycznej i regularne jej gwałcenie z innymi satanistami, później wszystko to okazało się całkowicie zmyślonymi bzdurami). Co gorsza. Gdy zrobił się szum i władze Uniwersytetu postanowiły zbadać dokładniej jej twórczość (‘granskning”) odezwało się wtedy paru jej krytyków z samego wydziału socjologii, którzy tłumaczyli, iż całe mianowanie Lundgren profesorem było podyktowane tylko i wyłącznie względami politycznymi i nie miało żadnym podstaw w jej dorobku naukowym.
 
Profesor Lundgren pomimo ostrej krytyki nadal pracuje w Uppsali i prowadzi swoje badania nad przemocą mężczyzn wobec kobiet, choć mocno okrojono jej budżet i możliwości reprezentowania uczelni na zewnątrz.
 
Zresztą nie ona jedna takie badania prowadzi i dostaje na to pieniądze. Latem roku 2005 cała Szwecja usłyszała o urzędniku rządowym odpowiedzialnym za sprawy równouprawnienia, który łącznie wyłudził od różnych ministerstw (w tym Ministerstwa Równouprawnienia) 875 tysięcy koron (ok. 200 tysięc złotych) na projekty w stylu: „Skandynawskie przeciwdziałanie seksualizacji „pokoju dziennego” lub „Świat techniki i nauki a świat dziewcząt”. Oczywiście projekty te istniały tylko na papierze, a pieniądze trafiały na jego prywatne konto. Zapytywani o całą sprawę ministrowie (w tym obecnie potencjalna przyszła szwedzka premier Mona Sahlin), którzy sami te projekty akceptowali tłumaczyli, że projekty brzmiały wiarygodnie i poważnie...
 
i tym lekko humorystycznym akcentem kończę część drugą i zapraszam na część następną
 
social.
 
PS
A jeszcze o przedszkolach. Najobleśniejszym o czym czytałem to była historia krówki Mu. Krówka Mu to maskotka dzieci w jednym z przedszkoli sztokholmskich. W ramach nauki równouprawnienia bawiono się z dziećmi w zabawy, w których  Mu miała dwóch tatusiów(tzn. Dzieci bawiły się Krówką Mu i dwoma byczkami). Opowiadano też bajki i historie o zwierzątkach, w których główne postaci miały rodziców tej samej płci.
 
 
Tu garść linków – niestety, wszystkie szwedzkie.
http://wwwc.svd.se/dynamiskt/idag/did_17070805.asp
http://www.svd.se/nyheter/inrikes/artikel_463971.svd
http://www.tittmyran.se/
http://wwwc.svd.se/dynamiskt/idag/did_17094576.asp
 
http://www.rfsu.se/skolinfo_oktober_2006.asp
http://www.dn.se/opinion/debatt/tillsattningen-av-lundgren-politiskt-spektakel-1.372452
http://www.dn.se/nyheter/sverige/regeringen-skakas-av-intern-bidragsbluff-1.367637
social
O mnie social

"Nie jestem zwolennikiem tego, by każdy mógł wyrażać swoją opinię publiczne w sposób nieograniczenie swobodny." "przez całe lata rozumni ludzie uważali, że cenzura powinna być dopuszczalna" Prof. Marcin Król "Nie po to robiliśmy rewolucję, by mieć demokrację" Prez. Mohammad Ahmadineżad "Przyjdą wybory prezydenckie albo pan prezydent będzie gdzieś leciał i to się wszystko zmieni" Bronisław Komorowski Kontrwywiad RMFFM, 29 kwietnia 2009

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka